Avalon
» Publicystyka
» Artykuł
X2 - recenzja Killaha
Wreszcie się doczekaliśmy. Po kilkunastu miesiącach (pierwsze wieści z planu zostały opublikowane w czerwcu zeszłego roku) oglądania trailerów, fotosów, czytania newsów mogłem sam przekonać się, czy Singer & Co. sprawili mi ładny prezent na 18-ste urodzinki. Przyznaję, bałem się na początku, wchodząc do kina, czy przypadkiem nie opuszczę sali zawiedziony. Już teraz mogę powiedzieć, że nie.
X2 - RECENZJA KILLAHA
Kilka linijek należy się także efektom specjalnym. Te po prostu odzierają oglądającego ze skóry. Czy to opancerzona forma Colossusa, wygląd X-Jeta, czy choćby promienie optyczne wystrzeliwane z oczu Cyclopsa, wszystkie wyglądają po prostu kosmicznie i nadają filmowi niepowtarzalnego smaku. Aż trudno sobie wyobrazić, jak Singerowi udało się nakręcić niektóre sceny wiedząc, że musiał sobie to wszystko wpierw wyobrazić, a dopiero potem komputerowo nałożyć efekty.
Jeśli dotarłeś, Drogi czytelniku, do tej części recenzji, pewnie wiesz już, że film jest naprawdę godny polecenia. To, jak bardzo Ci się spodoba zależy jednak od tego, jaki jest Twój stosunek do świata mutantów Marvela: Żadnego X-Fana nie trzeba namawiać dwa razy na udanie się do kina. Pewnie sam wykupi wszystkie miejsca na sali, co by mu nikt przypadkiem nie przeszkodził w oglądaniu filmu chrząknięciem. A reszcie? Jeśli jesteś po prostu fanem dobrego kina, to jest szansa, że obejrzysz go z dużą przyjemnościa, lecz bez zbytniego zachwytu. Na koniec powiem jeszcze, że pewne wątki dość wyraźnie dają do zrozumienia, co będzie nam dane obejrzeć w ewentualnej kontynuacji.